poniedziałek, 6 lipca 2015

"Zapas biedy nie czyni" - czy aby na pewno?

Z początku wydawało mi się, że to przysłowie wywodzi się z czasów komuny - zgadzałoby się z tamtejszym podejściem do tematu posiadania czy zakupów oraz z tym, że jest często powtarzane w pokoleniu naszych rodziców wychowanych w tych czasach. Google szybko wyprowadziło mnie z błędu - ku mojemu zaskoczeniu - jest to przysłowie niemieckie.

Od razu chciałabym zaznaczyć, że moje wypowiedzi dotyczące tej kwestii nie mają na celu krytyki czy obrazy. Kieruję się w życiu zasadą "żyj i daj żyć innym" więc uważam, że każdy powinien kierować się własnym sumieniem oraz rozsądkiem. Dlaczego więc poruszam ten temat? Pewnie dlatego, że lubię sobie czasami pogadać i chciałabym podzielić się swoimi przemyśleniami - i tak, zdaję sobię sprawę z tego, że ogólnie większość ma gdzieś co sobie myślą inni ;)

Przez ostatnie tygodnie/miesiące staram się być minimalistką. Nie dlatego, że stało się to modne. Po prostu wydaje mi się to mądre. Właśnie stąd więła się myśl aby powiedzieć co sądze o przysłowiu "zapas biedy nie czyni". Chyba w tym momencie mogę napisać, że jest to jedno z najmniej lubianych przeze mnie zdań. 

W dzisiejszych czasach idąc do sklepu/supermarketu ze wszystkich stron otaczają nas promocje. Półki sklepowe uginają się od postawionych na nich towarach, a cel tego wszystkiego jest jeden - byśmy kupili jak najwięcej niezależnie od tego czy jest to nam potrzebne, czy nie. 
Sama w swoim życiu przeszłam etap "chcę mieć więcej - kosmetyków, ciuchów, gadżetów, itd.". Najbardziej było to zauważalne po dostaniu pierwszej wakacyjnej pracy w UK. Nagle miałam co dwa tygodnie wypłatę i to nie małą jak na nastolatkę. Nie musiałam płacić za mieszkanie czy opłacać rachunków. Idealnie warunki do kupowania. Skończyło się na tym, że po powrocie do domu ubrania nie mieściły się w szafie + komodzie + łóżku, nie wiedziałam w których nowych butach chodzić, a łazienka zawalona była moimi kosmetykami. Był to też czas kiedy na You Tube zaczęły robić się popularne kanały urodowo-modowe. Oglądając te filmiki też chciałam mieć rzeczy, które pokazywały dziewczyny. 
Na szczeście moje zakupowe szaleństwo nie trwało długo - były to może 2-3 lata. Większość kupionych rzeczy już dawno została zużyta, wyrzucona czy też oddana znajomym/rodzinie. W domu rodzinnym w PL mam jeszcze troche ubrań (i zaplanowane oddanie ich przy najbliższej wizycie).

Wracając do tematu. Wiele ludzi w swoich domach ma rzeczy, które kupili pod wpływem chwili czy promocji. U mnie też coś się jeszcze znajdzie, ale staram się do tematu zakupów podchodzić z głową. Robię listę zakupów i staram się jej trzymać idąc do sklepu. Zastanawiam się co jest mi potrzebne z kosmetyków/ubrań/obuwia. W mojej łazience stoją kosmetyki, których regularnie używam (nowę kupuję kiedy widzę, że coś się kończy), a szafę i komodę mam jedną (są tam ubrania moje i mojego chłopaka na wszystkie sezony). Pisząc tego posta mogę powiedzieć co mam w lodówce/zamrażarce i szafkach - do tego wiem co do jedzenia z tego można przygotować i w najbliższych dniach zostanie to zużyte.

Robiąc zapasy na zasadzie "bo tanio", "bo w promocji" kupujemy często rzeczy kompletnie nam niepotrzebne, zajmujące naszą przestrzeń, które kiedy się zepsują wyrzucimy do śmieci. Wiele razy widywałam w łazienkach kosmetyki pokryte grubą warstwą kurzu, użyte może raz czy dwa. Często będąc u kogoś w kuchni widziałam jak otwierał szafkę, a z niej wysypywały sie produkty i nie było już miejsca żeby cokolwiek postawić. Podejrzewam, że rzeczy ze środka półki nie widziały świata słonecznego już długo. Co za tym idzie - nie były potrzebne. Oczywiście pomijam tutaj kuchnie, które są małe i w dwóch szafkach trzeba wszystko jakoś zmieścić. Ostatnio wychodząc na ebay w celu znalezienia kilku letnich ubrań na urlop (mieszkając w północnej Anglii nie miałam ich zbyt wiele) zobaczyłam mase rzeczy jeszcze z metkami. Sama kilka razy rozmawiałam z dziewczynami, które kochały kupować i większości ubrań wyszły góra raz, a bardzo często nie założyły ich wcale, ale leżały w szafie "bo może kiedyś założe jak będzie okazja". Ja się pytam jaka okazja?? Jeżeli nie było jej do tej pory to raczej jej już nie będzie.
Jeżeli komuś sprawia przyjemnośc kupownie dla samego kupowania to proszę bardzo. Przecież to nie moje zakupy, ale kiedy widząc pełne półki rzeczy nieużywanych czy to kosmetycznych, czy spożywczych to zawsze sobie przypominam przysłowie "zapas biedy nie czyni". Zapas, który robiony jest bezmyślnie czyni biedę. Sprawia, że rzeczy się psują i je wyrzucamy, czyli wyrzucamy własne pieniądze. 

Jeżeli ktoś przeczytał moje wywody to dziękuję!



Pozdrawiam, 
A.! 

czwartek, 12 grudnia 2013

Przed Snem - Słoiczek Tiananmen.

Za oknem szaro i ponuro. Ja czuję się jakby mnie ktoś zjadł, trochę przetrawił i wyrzygał, do tego wszystkiego (jakby było mało) nie wyspałam się i jestem głodna.  Pomyślałam więc, że to najlepsza chwila aby trochę ponarzekać. A że wolę na coś niż na kogoś...
Piosenka, o której dzisiaj będę pisać chodziła mi po głowie już od dawna. Musiałam się jej trochę naszukać w internetach, bo nawet telefon odmówił współpracy przy identyfikacji kiedy leciała w radio. Podejrzewam, że miał ochotę popełnić telefoniczne samobójstwo (a ja razem z nim).
Tak dla odmiany najpierw będzie tekst.




Gdzieś ludzie są w więzieniach
Gdzieś jest inny świat
Ptaki do Tybetu lecą
przez przełęcz windy gap
Chińska do zup przyprawa
Słoiczek Tiananmen
I dwoje się spotyka
Rozmawiają przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem

Gdzieś ludzie są w więzieniach
Gdzieś jest inny świat
Ptaki do Tybetu lecą
przez przełęcz windy gap
Chińska do zup przyprawa
Słoiczek Tiananmen
I dwoje się spotyka
Rozmawiają przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem
Przed snem

Zacznijmy może od tego, że nie mam pojęcia skąd u autora pomysł aby przyprawę do zup nazwać Tiananmen??! 
Tian’anmen to plac w Chinach (w tym miejscu odsyłam Was do Wikipedii *klik*), podejrzewam, że nazwa tak mu się spodobała, że postanowił ją wykorzystać. Dla mnie połączenie dwóch rzeczy całkowicie nie mających ze sobą związku. No chyba, że chodziło o grę słów aby chińską przyprawę nazwać czymś pochodzącym z Chin - nosz ku**a jakby mało chińskiego badziewia na rynku światowym było! 

Idąc dalej tropem "geograficznym"... czyli " przełęcz windy gap".
Wind gap jest charakterystycznym wiatrem wiejącym w szczelinach górskich (po raz kolejny szanowna Wikipedia *klik*). Tutaj już można się zgodzić, że słowa  "Ptaki do Tybetu lecą
 przez przełęcz windy gap" jakiś sens mają. 

Spójrzmy jednak na całość utworu. Nie jest to nic innego jak dziwnie zestawione ze sobą słowa. Na dodatek powtarzają się ciągle nie niosąc ze sobą żadnego sensu tudzież przekazu. Gościu nagle odkrywa, że dla wielu ludzi istnieje "inny świat", że niektórzy siedzą w więzieniach.
Brilliant.
Wrzucił do tego dwie mądrze brzmiące nazwy, których znaczenia prawdopodobinie nawet nie znał, dodał muzykę i tak oto powstał ten gniot, którego już słuchać nie mogę.

Dlatego kończę i idę coś zjeść ;)

Do następnego!
Aleks.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Chodź ze mną

"Chodź ze mną" grupy Power of Trinity od razu kojarzy mi się z dziewczyną o (prze)tlenionych blond włosach, radośnie hasającą na solarium co drugi dzień i jarającą się niemiłosiernie, gdy jej Towarzysz Życia puści jej w swoim czarnym BMW tą jakże rockową piosenkę - so romantic...
Cóż, włosy mam naturalne, koloru bliżej nieokreślonego (coś na wzór myszy), skórę wprawdzie w żółtawym odcieniu, ale na próżno komukolwiek szukać tam czegoś nienaturalnego (pomijając trochę tapety na mordce), więc chyba właśnie dlatego na piosenkę patrzę trochę innaczej... 

Zacznijmy od tego, że ciągle głowię się jakie on do ch*ja Wacława chce zobaczyć piękno i przed kim ma zamiar uciekać? Komu chce zrobić na złość? Nie wiem, kurcze... może to jest coś co wiedzą tylko ludzie, którzy są zakochani? Albo z miłości są gotowi rzucić się pod pociąg? (radzę uważać żeby tylko nogi nie upierdoliło, bo będzie problemik)

Okej, jestem w stanie zrozumieć, że słowa piosenki mogą być skierowane do kogoś, kto cholernie boi się zakochać/otworzyć przed drugą osobą... Bo chyba to autor miał na myśli? Pokazanie, że miłość wcale taka straszna nie jest i nie warto zamykać się w swoich czterech ścianach (ależ Coelho się we mnie budzi!). I ogólnie spoko. Może niektórym trzeba o tym przypominać, ale dlaczego w tak tandetny sposób ja się pytam??! Słowa w sumie ułożone obok siebie tak troszeczkę z dupy, pseudorockowa muzyka i do tego wszystkiego beznadziejny teledysk. Gościu robi miny jakby bardzo mu się chciało, ale pojadł za dużo czekolady i ma zatwardzenie. Śpiewa zresztą też jakby chciał, ale nie mógł. Wszystko na siłę, ale udające genialne i inne niż wszystko. Niestety, koniec końców tak na prawdę pospolite i nie mające większego sensu. Ot co, kolejna piosenka grana ostatnio bardzo często przez stacje radiowe, a nadające się zwyczajnie do kosza. Moim zdaniem oczywiście (nie zapominajmy o tym ważnym szczególe ;)).


Pozdrawiam i do następnego!
Aleks


ciągle brzmi nienawiść jak fałszywy ton
wciśnij inny klawisz, a naprawisz błąd
Dyrygentem zostań i batutą rządź - o!
Nagle zjawi się ktoś, kto ma taki dar jak Ty 
Podobne spojrzenie i oka błysk

Chodź ze mną, zanim zobaczę, usłyszę piękno
Nigdy nie powiem Ci dość x2
Chodź ze mną, oni tak szybko nie pobiegną 
Zrobimy trochę na złość x2

Zapomniałeś hasła do paru serc i kont
Odkop tę znajomość, spróbuj to połączyć w trop
Pogadanki zostaw, do czynu przejdź i... nie!
Nie zamykaj drzwi, nie...
Nie pal mostów, bo lont
Odetnę z pogardą i rzucę w kąt

Chodź ze mną, zanim zobaczę, usłyszę piękno
Nigdy nie powiem Ci dość x2
Chodź ze mną, oni tak szybko nie pobiegną 
Zrobimy trochę na złość x2

Boisz się, że będziesz sam, radę Ci dam
Musisz tylko trochę polubić ludzkość
I Ty też z kąta wyjdź, dziewczyno, bo
Nie grozi Ci już dzisiaj samotność
Dlatego znajdź dancefloor i rzadko gadaj 
Zawiruj jak my ostro
Tańcz szaleńczo - podpowiadam
Tańcz bracie, tańcz siostro

Zapomniałeś hasła do paru serc i kont
Odkop tę znajomość, spróbuj to połączyć w trop
Pogadanki zostaw, do czynu przejdź i... nie!
Nie zamykaj drzwi, nie...
Nie pal mostów, bo lont
Odetnę z pogardą i rzucę w kąt

Chodź ze mną, zanim zobaczę, usłyszę piękno
Nigdy nie powiem Ci dość x2
Chodź ze mną, oni tak szybko nie pobiegną 
Zrobimy trochę na złość x2

Chodź ze mną, pokażę wiedzę Ci tajemną
Starych zaklęć znajomość x2

niedziela, 10 listopada 2013

Now You See Me

Żeby nie było, że tylko muzyki się czepiam postanowiłam wziąć na tapetę film, który pod polskim tytułem znać możecie jako "Iluzja". Oryginalny tytuł to "Now You See Me" - po raz kolejny ukłony i wielkie brawa dla tłumaczy. 



Może krótko o czym film jest:

(Opis zapożyczony z serwisu filmweb.pl):
Istniejąca od wieków tajna organizacja OKO zbiera ekipę najbardziej utalentowanych, obdarzonych niezwykłymi umiejętnościami iluzjonistów i powierza im cel, którego nikt dotąd nie miał odwagi się podjąć. O grupie robi się głośno po spektaklu, podczas którego rabują bank znajdujący się na innym kontynencie, a miliony przelewają na konta ludzi obecnych na widowni. Tropem iluzjonistów rusza agent FBI, przekonany, że za ich działalnością musi kryć się coś więcej. Nie jest on jedynym człowiekiem, który chce poznać tajemnicę grupy, która przygotowuje się do realizacji bezprecedensowego planu.

Ocena na owym portalu: 7,5/10

No i co... I gówno. Zazwyczaj kierowałam się oceną na filmwebie i w większości przypadków się z nią zgadzałam. Niestety jeżeli o "Now You See Me" chodzi to było jedno wielkie rozczarowanie. Na samym wstępie mamy mnóstwo haseł typu "trzeba patrzeć głębiej" i "nie wszystko jest widoczne na pierwszy rzut oka", czyli mamy być przygotowani na głęboki film, z którego możliwe, że wyjdziemy z nostalgią, zastanawiając się nad sensem naszego marnego życia. Coelho i pseudointelektualny bełkot wita. I tak, wiem. Wiele osób może mi powiedzieć, że moje posty to też bzdety i się znowu czepiam. Okej, jak chcecie. Może i tak jest. Co nie zmienia faktu, że przez cały seans kilka razy miałam ogromną ochotę wyłączyć to ku***two i choćby położyć się spać. Ale tego nie zrobiłam. Wytrwałam do końca ciągle mając głupią nadzieję, że coś się stanie, coś sprawi, że faktycznie film będzie wart siedem i pół gwiazdki. Może jakiś przełom w fabule? Coś takiego, wiecie... że szczenę z podłogi zbierać trzeba będzie. Na próżno jednak...
Zmarnowany kawałek życia (nie żebym nie marnowała go tak na codzień siedząc choćby w internetach,  na durnych stronach... no ale zawsze...) i całkowicie dobita wiara w ludzkość. Jej resztki całkowicie uleciały gdzieś w atmosferę. W filmie znalazło się mnóstwo pozornie efektownych scen, które w gruncie rzeczy miały odwrócić naszą uwagę od całkowicie bezsensownej fabuły i dialogów. Widz na szukać "czegoś głębszego" i koniec końców powiedzieć, że to coś odkrył, bo przecież jeżeli nie widział głębszego przesłania to musi być idiotą. Kto chciałby za idiotę uchodzić? Nikt oczywiście.
Pomiędzy różnymi dziwnymi dialogami i scenami mającymi zamydlić nam oczy i wyłączyć logiczne myślenie mamy akcję tak przewidywalną, że aż nie wiem czy śmiać się, czy płakać. Do tego na prawdę dobra obsada, która sugerowała, że wszystko będzie cud, miód i orzeszki. Szkoda.
I żeby nie było, ogólnie jarają mnie różne magiczne i tym podobne klimaty.
Co mnie najbardziej jednak wkurzyło to porównywanie go choćby do genialnego "Prestiżu" (który znajduje się w mojej liście TOP filmów ever) i cała ta otoczka "niesamowicie głębokiego obrazu"... Jeżeli chcę obejrzeć coś co nie wymaga myślenia albo po prostu popatrzeć się w ekran (ażeby nie wyglądało to zbyt dziwnie dobrze żeby na ekranie coś się pojawiało...)  - to może jeszcze, ujdzie. Co nie zmienia jednak faktu, że prędzej i tak sięgnęłabym choćby po "Man Of Steel", bo tam przynajmniej jest boski Henry, który czasami lata bez koszulki. A i efekty pozwalające czasami zrobić większe oczy i pokiwać głową. No i Henry. ;)


Tym optymistycznym akcentem zakończę życząc wszystkim dobrej nocy,
Aleks. 

sobota, 2 listopada 2013

Peron

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będę krytykować Jamala to powiedziałabym mu, że lekko chyba walnął się w główkę. Niestety, kilka lat później... na tapetę biorę piosenkę właśnie Jamala "Peron".
Oczywiście piosenka o miłości... Bo jakżeby to innaczej? Przecież to takie wspaniałe uczucie dające nam poczucie spełnienia i szczęście, bla, bla, bla...
Okej, może za bardzo się czepiam, może jestem zgorzchniałą kobietą siedziącą w sobotnie popołudnie na kanapie i jedzącą Doritosy, ale... nosz cholera! Ileż można? Nie ma na tym świecie innych, ciekawych tematów?
Najwidoczniej dzisiejszym twórcom rynku muzycznego wydaje się, że nie. Jeżeli to są mądre, trafne teksty to spoko, fajnie. Słuchając jednak "Peronu" ciągle zastanawiam się co autor miał na myśli??! Albo co on brał? Niech się podzieli, może wtedy będę w stanie ogarnąć to umysłem, bo na trzeźwo niestety jest to nierealne. Po kilku piwach w sumie też - próbowałam.
Nie wiem już który raz przesłuchuję tą piosenkę próbując ją zrozumieć, ale powoli chce mi się wymiotować. Cały czas zastanawiam się czy ja czegoś nie dostrzegam, czy po prostu tutaj nie ma żadnego sensu. Kolejny kawałek ze słowami, które ktoś przypadkowo obok siebie umieścił i wmawia masom, że przecież to sztuka dla tych co "widzą więcej". Biorąc pod uwagę fakt, że Jamal jest na szczytach list przebojów mamy mnóstwo osób, które myślą, że kumają. Albo może to ja jestem głupia?

Czy może ktoś mi powiedzieć o czym on ku**a śpiewa??! Serio, wydaje mi się, że należę do grona ludzi rozumiejących metafory. Bo to mają być jakieś metafory, prawda? Nie ma sensu cytować głupich wersów, po prostu wklejam cały tekst.

Pozdrawiam, 
Aleks.

P.s. Jeżeli o pierwszy wers chodzi to możecie mi wierzyć lub nie, ale nazwa mojego bloga nawet w najmniejszym stopniu nie ma nic wspólnego z tą piosenką. Zwykły zbieg okoliczności.




Rzucamy ścianą o groch,
Biegniemy w siebie przed tył,
Jutro wymyśli nas proch,
I urodzimy się w pył,
Nic nie znaczące to coś,
I najważniejsze to nic,
Widziałem dzisiaj Twój głos,
Nie ma nikogo, jak Ty
Dlatego...

Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół,
Zostań, poukładaj mi sny,
Jeden z nich na pewno to My,
Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam, nie chce się dzielić na pół,
Zostań, poukładaj mi łzy,
Jedna z nich na pewno to Ty

Każdy dzień przypomina mi to,
Jesteś pośrodku mej głowy jak echo,
Pogubiliśmy gdzieś kod,
Potem pomyliliśmy peron,
Biegnę do Ciebie,
Jak sprawne wojsko pokonuję próg,
Gapię się w gwiazdy na niebie,
Tak jakbym wiedział, że nie czekasz już

Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam tylko ciągnie mnie w dół,
Zostań, poukładaj mi sny,
Jeden z nich na pewno to My,
Zostań, potrzebuję Cię tu,
To co w sobie mam, nie chce się dzielić na pół,
Zostań, poukładaj mi łzy,
Jedna z nich na pewno to Ty

Rośnie to co dzieli nas
I ciągle jest za daleko...

środa, 30 października 2013

Telefon

Ja już napisałam wcześniej mam wrażenie, że polski rynek muzyczny leży i kwiczy. Mało która piosenka jest pisana o czymś.
Dzisiaj będę mówić o Myslovitz i ich piosence "Telefon". Od razu chciałabym zaznaczyć, że bardzo lubię stare wydanie tego zespołu, a płyta "Miłość w czasach popkultury" należy do moich ulubionych. Niestety obecne Myslovitz z tamtymi kawałkami niewiele ma wspólnego.
"Telefon" po raz pierwszy usłyszałam w Esce Rock i od razu zwróciłam uwagę na jej tekst, który moim skromnym (a jakże!) zdaniem jest całkowicie bez sensu. Od dłuższego czasu większość polskich wykonawców próbuję się chyba ze sobą prześcignąć na najbardziej absurdalny tekst piosenki ever. Osobiście mam już kilka typów kto mógłby zająć zaszczytne miejsce pierwsze.
Tak, ja wiem. Mamy epokę twórczości Coelho i modę na pseudointelektualne teksty, które są głupie, a jeżeli Ty ich nie rozumiesz to jesteś jeszcze głupszy od nich. Przecież to wstyd przyznać się, że kilka tak mądrych słów może być po prostu całkowicie i kompletnie, beznadziejnie do dupy. 
Skończyły się czasy gdy muzyki słuchało się po to aby poczuć się lepiej lub być częścią jakiejś grupy, która faktycznie ma o czym porozmawiać. Teraz mamy czas gimnazjalnego hipsterstwa próbującego się kreować na super inteligencję, która pewnego dnia będzie rządzić światem. Taaa, jasne. Powodzenia.
Wracając do Myslovitz i ich najnowszej piosenki. Wpasowują się oni idealnie w ową modę. Mamy tutaj zlepek nic nieznaczących słów, w których wiele ludzi widzi coś genialnego i romantycznego. Wiele pewnie powiedziałoby, że piosenka ta ma drugie dno, a ja pewnie należę do osób nieszczęśliwych i samotnych. Bo przecież "tylko Tobie..."
Możliwe, że Rojek w składzie mógłby jeszcze cokolwiek zdziałać. Jego głos jest bardzo charakterystyczny i pewnie mnóstwo ludzi słuchałoby go choćby z sentymentu. Nowy wokalista nie wyróżnia się kompletnie niczym. Pokusiłabym się nawet o nazwanie go bezbarwnym. Wiele takich na rynku muzycznym. 





Pierwsze co mi się przede wszystkim "rzuca w ucho" to cholernie melancholijna, depresyja muzyka. Ale jeżeli o Myslovitz chodzi to jest to coś całkowicie normalnego i w sumie przewidywalnego. Masz po prostu ochotę przykładem Kurta Cobaina pójść do sklepu, kupić broń i palnąć sobie w łeb.
Popatrzmy przede wszystkim na tekst:
przez praktycznie cały czas mam w głowie jedno pytanie - że co ku***??

Od samego początku wiemy oczywiście, że chodzi o miłość, to przecież to tak niebanalny temat... Na prawdę nie wiem dlaczego polscy artyści myślą, że do tematu miłości można wrzucić praktycznie każde słowo. Dla waszej wiadomości - nie, nie będzie to brzmiało dobrze kiedy zaczniecie po prostu śpiewać bez sensu.

Pozdrawiam,
Aleks.


Kiedy w końcu w małej torbie
Trafisz na mnie przez przypadek
Znajdziesz adres i telefon
I jak mucha w budyń wpadniesz
Pozwolę chodzić po mojej głowie
Tylko tobie x2

Sanki narty łyżwy słońce
Niekończące się promocje
Sklepy półki telewizor
Tylko tobie x9

Wszystkie wstydy i zachwyty
Wszystkie zmierzchy i poranki
Słowa co ugrzęzły w gardle,
Szepty co ucichły nagle 

Wszystkie sprawy czarodziejów
Cały piasek prosto z Helu
Wiersze, których nie napiszę
Wszystkie moje siedem życzeń
Jeśli kiedyś wreszcie je wypowiem
Tylko tobie x2

Wszystko co się może przyśnić
Kolorowe kwiaty wiśni
Ukradzione echo z lasu
Moje nie wiem i brak czasu

Podwieczorki gdzieś nad rzeką
I wyjazdy za daleko
Głupie telefony głuche
I to co uciekło uchem
Me ucieczki Twoje dzieci
Wszystkie nagle ważne rzeczy

Wszystkie wstydy i zachwyty
Wszystkie trzaski czarnej płyty
Słowa co ugrzęzły w gardle
Szepty co ucichły nagle

Wszystkie wstydy i zachwyty
Wszystkie trzaski czarnej płyty
Tylko tobie x3




wtorek, 29 października 2013

Siedzi sobie człowiek...

Wszystkie pierwsze razy są trudne. Pierwsze słowo, zdanie czy też post. Jest tyle rzeczy, które od razu chciałabym napisać, tyle słów w mojej głowie. Zacznę może jednak jak na człowieka w miarę ogarniętego przystało, czyli od początku. 
Siedzi sobie człowiek na emigracji, włącza radio i nie spodziewa się jakiegoś Cudu Nad Wisłą, ale dobrej muzyki. No właśnie... Tutaj zaczynają się schody. O ile do większości zagranicznych produkcji muzycznych nie można się przyczepić tak polski rynek mam wrażenie ledwo zipie. Przez większość czasu stoję z szczeną do ziemi i zastanawiam się o czym oni ku*** śpiewają??! Postanowiłam więc zagłębić się w temat, posiedzieć nad niektórymi testami dłużej i próbować ogarniać o co im do jasnej ciasnej chodzi. Od jutra oczywiście wszakże Polakiem jestem, wszystko swój czas odczekać musi.

Do jutra zatem, 
Aleks.